Tylko Ty, Jezu!



Serce moje, Panie, bezustannie płonie
Żądzą, by Ci dowód dać mojej miłości!
Kto pojmie bezmiary uczucia w mym łonie
I gdzie szukać mogę równej wzajemności?
Próżno moje serce o wzajemność woła

I o szczęście pośród mroków ziemskiej głuszy.
Nic zachwytu we mnie wzbudzi tu nie zdoła,
Tylko Ty, o Panie, dasz rozkosz mej duszy!

Ty jesteś jedynym mej duszy spokojem,
Pełnią szczęścia mego i miłości zdrojem!

Ty, coś umiał płomień serca matek stworzyć,
Ty najtkliwszy z ojców , o Słowo Wcielone,
Raczyłeś mi skarbiec uczucia otworzyć,
Bogatszy nad matki serca rozpalone.

Twa ojcowska dobroć strzeże mnie, pilnuje;
Nie opóźniasz przyjścia na moje wezwanie;
Gdy się nawet skryjesz, wnet Cię odnajduję,
Bo sam mi pomagasz odnaleźć Cię, Panie…

W Tobie się ukrywam , z Tobą jam złączona,
Kochać Cię, o Panie, chcę jak dziecię małe:
Jak ono, chcę w boskie biec Twoje ramiona
I jak rycerz walczyć chcę przez życie całe!

I dzieckiem być pragnie kochającym, tkliwym,
Które Cię najczulszą pieszczotą otoczy;
I Twą apostołką o sercu cierpliwym,
Idącą w bój, mężnie śmierci patrząc w oczy!

Twe Serce to sprawia, żem jak lilia biała:
Ono nie zawiedzie mego zaufania,
W nim, o Stwórco, moja jest nadzieja cała,
Że Cię ujrzę, gdy się skończy czas wygnania.

Kiedy w moim sercu podnosi się burza,
Twe spojrzenie, jako miłosierna rosa,
Spływa na klęczącą u Twego podnóża
I mówi: Dla ciebie stworzone niebiosa!

Ja wiem, że łzy moje i moje westchnienia
Migocą przed Tobą w piękności promiennej,
Ty masz dwór anielski, Serafinów pienia,
Jednak pragniesz mojej miłości płomiennej.

Ty chcesz serca mego… ja Ci je oddaję,
I moje marzenia, ach, i samą siebie!
A tych, których kocham, o Panie, wyznaję,
Że nie chcę inaczej kochać jak przez Ciebie!